13. Serowo mi.


Moje koźlęta 22 lipca skończyły trzy miesiące. Ważny to termin dla tych koziarzy, którzy dbają o w  pełni szczęśliwy i harmonijny rozwój tych uroczych zwierząt. Ukończenie trzeciego miesiąca życia oznacza w praktyce dla koźląt chowanych naturalnie pożegnanie z cycem. Te chowane sztucznie rozstają się z prawdziwym mlekiem wcześniej, bo już po miesiącu przechodzą na preparat mlekozastępczy. Dla mnie to jedno wielkie gawno, podobnie jak mleko modyfikowane dla niemowląt. Jak można karmić młode - obojętnie czy ludzkie czy zwierzęce chemią? Kiedyś trafiła do mnie przypadkiem próbka mleka modyfikowanego. Gdy przeczytałam skład, włosy zjeżyły mi się na głowie - jak można truć własne dziecko już od pierwszych dni życia? Co później z jego odpornością? Dlatego w przypadku kóz nie miałam wątpliwości - młode będą chowane na prawdziwym mleku minimum trzy miesiące. W rzeczywistości korzystały z tego dobrodziejstwa dwa tygodnie dłużej. Od trzech dni doję Stefkę rano i wieczorem, a młode musiały chwilowo trafić na łańcuch. No i śpią w osobnych boksach. Nasza pierworódka (tak mawia się w żargonie koziarzy na kozy, które pierwszy raz kocą się) daje obecnie 2 litry mleka dziennie. Całkiem ładny to wynik i pocieszający, bo ostatecznie wydajność mleczna ustala się po trzecim, czwartym wykocie, więc nie mam wątpliwości, że mimo wyglądu typowego mieszańca, Stefcia będzie mleczną kozą. W końcu bycie córką Jagny, kozy alpejskiego pokroju, zobowiązuje! Razem z Jagusiowym mlekiem przynoszę (a w sumie przynosimy, bo w dojenie wkręcił się jeszcze Mariusz) 3 litry tego pysznego napoju.

Naleśniki wychodzą z niego nieziemskie - lepszych nigdzie nie jadłam i już nie zjem! Ale nie mogę codziennie na kolację jeść naleśników, a dolewanie do kawy i codzienne robienie na nim owsianki sprawy nie załatwia - w mojej lodówce stoją już nie butelki, a trzylitrowe słoje ;) Do czasu rozdzielenia młodych był spokój - czego nie wypiliśmy z Jagnowej racji,  to zsiadało się i robiłam dwa razy w tygodniu twaróg.


 Ale teraz mogę szaleć - stwierdziłam i wzięłam się do roboty. W ciągu dwóch dni zrobiłam i twaróg ze słodkiego twarogu, i ser podpuszczkowy i ricottę :)

Na pierwszy ogień idzie ser podpuszczkowy.

- 5 l mleka,
- 1 g chlorku wapnia,
- podpuszczka (dawka w zależności od rodzaju, u mnie pół torebeczki podpuszczki w proszku).

Mleko zagrzewam w garnku z grubym dnem do 35 - 38 stopni. Nie spieszę się z tym. Gdy mleko osiągnie temperaturę 23 stopni, odlewam kilka łyżek do kubka, mieszam z chlorkiem wapnia, z powrotem wlewam do garnka. Przy 35 stopniach robię to samo z podpuszczką. I wówczas dzieje się magia - z mleka zaczyna tworzyć się skrzep.

 Tak właśnie tworzy się skrzep.

Ogień wyłączam, skrzep zostawiam w spokoju na pół godziny. Po tym czasie tnę go nożem na mniejsze kawałki i wyławiam je na formę serowarską. By dobrze odciekł, prasuję go domowym sposobem - przykrywam ser chustą serowarską, a na nią kładę talerzyk i litrowy, napełniony słój. Co jakiś czas przewracam ser, by równo odciekał. Po trzech godzinach wrzucam go do uprzednio przygotowanej solanki (2 łyżki wody na  litr wody). Ser ląduje w niej w lodówce na minimum 12 godzin. Z 5 litrów wyszło mi około 350 g sera.

 

Mój nowy wyrób długo nie poleżał w lodówce. Pierwsza połowa została zjedzona zaraz po wyciągnięciu z solanki, rano :) Druga połowa wylądowała na sałacie z pomidorami - to był nasz dzisiejszy obiad.


A szaleliśmy w tym tygodniu w kuchni z kozimi przetworami co nie miara. Miałam pół kilo twarogu z kwaśnego mleka, więc zrobiliśmy pierogi z kozim twarogiem i czarnuszką - delicja! Przedostatnia ricotta powędrowała na pizzę, a twaróg ze słodkiego mleka jest tak pyszny, że można oszaleć i nawet nie wiedzieć kiedy go połknąć.

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

Ogrody Smaków © 2015. Wszelkie prawa zastrzeżone. Szablon stworzony z przez Blokotka